niedziela, 7 października 2012

Chapter 9: let yourself be guided by the truth and the path of your life will be never ending



Siedziałam w parku i robiłam to co kochałam robić odkąd przeprowadziłam się do Londynu – obserwowałam przechodniów. Tworząc w głowie historię życia każdego z nich, próbowałam nie myśleć o swoim własnym. Tym razem, mimo usilnych starań, moje myśli wciąż krążyły wokół porannych wydarzeń. 

FLASHBACK

Gdy lekko odepchnęłam Harrego okazało się, że zostaliśmy sami w sypialni Lou. Wiedziałam, że musimy wreszcie porozmawiać. W naszej znajomości wszystko zawsze działo się szybko i chyba właśnie to nas zawsze do siebie przyciągało. Okazało się jednak, że gdy ze zwykłej znajomości wkraczamy w przyjaźń, potrzebujemy czasu. Czasu na rozmowy, czasu na szczere spojrzenie sobie w oczy, czasu sam na sam. Dopóki byłam tylko ja i Harry, wszystko było w porządku. On był dla mnie, ja dla Niego. Nasza przyjaźń oparta była na intymności, bez której nie umieliśmy się w tym wszystkim odnaleźć. Miałam zacząć żyć, miałam przestać uciekać. W tamtej chwili wydawało mi się to ironiczne. Przez 24 lata życia nie poznałam tak wielu różnych emocji jak w czasie ostatnich kilku dni. Może nie tak to sobie wyobrażałam, ale Harry zrobił to co obiecał, pokazał mi prawdziwe życie, prawdziwe problemy i prawdziwe uczucia. Nie tylko to co dobre jest prawdziwe. Właściwie to rzeczy dobre same z siebie nigdy nie są prawdziwe. Prawda często boli, często demotywuje, ale to ona wskazuje drogę. Można karmić się kłamstwem jak fast-foodem aż pewnego dnia trafimy na ślepy zaułek a gdy będziemy chcieli zawrócić, za naszymi plecami ujrzymy labirynt. Nie ma drogi bez wyjścia, ale przez labirynt przeszłości może nas przeprowadzić tylko prawda. Wtedy przed samym sobą, trzeba przyznać się do każdego błędu, każdego kłamstwa, tylko po to by zrobić jeden krok we właściwym kierunku. Harry jest prawdziwy i zawsze taki był. To ja zawsze żyłam kłamstwem i mimo, że mówiłam o zmianie, obiecałam Hazzie, że będę się starać to dopiero patrząc w jego zapuchnięte oczy zrozumiałam jak bardzo się myliłam. Myślałam, że muszę się wyluzować, zacząć żyć, odzyskać młodość. Okazało się, że tu chodzi zupełnie o coś innego. Muszę odnaleźć wyjście z mojego własnego labiryntu, który zbudowałam przez ostatnie kilka lat. Patrząc w szmaragdowe oczy Harrego, w wyobraźni widziałam także parę błękitnych. Ta dwójka, tak różne na pierwszy rzut oka osoby, oferowała mi pomoc. Harry odnalazł mnie w ślepym zaułku. Niczym Ariadna zostawił za sobą nić, której drugi koniec znajduje się w rękach Lou. Louis czeka przed złowrogim wejściem do labiryntu, jako uosobienie prawdy i jako nagroda za przebycie najtrudniejszej podróży jaką może odbyć człowiek. 

- Harry, przepraszam i dziękuje – wyszeptałam czując, że gorące łzy spływają mi po policzkach

- Chodź tu do mnie – Hazza powiedział cicho, ponownie rozkładając swoje ramiona w zapraszającym geście

Po chwili przytuleni leżeliśmy na łóżku Lou a ja przerywanym płaczem szeptem powiedziałam mu wszystko co przed chwilą kłębiło się w mojej głowie. Nic nie powiedział, tylko mocno mnie obejmował dając mi znać, że jest obok. Mój Harry.

Mimo, że nie mieliśmy ochoty się ruszać, nie mogliśmy spędzić w łóżku Lou więcej czasu, bo dobrze wiedziałam że Louis i Liam grzecznie czekają na mnie w salonie. Miałam nadzieje,  że Louis zdążył mnie już wyręczyć i przedstawił Liamowi sprawę. Spojrzałam w lustro wiszące obok łóżka i zaśmiałam się. Wspaniała pani prawnik właśnie idzie rozmawiać z klientami we wczorajszych ubraniach, z makijażem rozmazanym po całej nocy oraz w wyniku niepochamowanego ataku płaczu. Nie zrobiłam z tym jednak nic. Nie musiałam udawać. Nie przed nimi. 

- Lou, Liam już wszystko wie? – zapytałam wchodząc do salonu, ciągnąc za sobą Harrego. Gdy spojrzałam na minę Liama, nie potrzebowałam odpowiedzi. Na jego twarzy malowało się przerażenie, panika, zdezorientowanie, strach, zmartwienie. Wiedziałam, że tak zareaguje, ale wiedziałam też, że mimo tych wszystkich emocji to właśnie on będzie mógł mi najlepiej pomóc.

- Tak, ale chyba musimy przedstawić sprawę jeszcze Hazzie? – Lou odpowiedział widząc mój wzrok skupiony na Liamie. 
Przytaknęłam i skinęłam w stronę Harrego, aby usiadł.
Spędziliśmy dwie godziny, omawiając sytuację. Kilka razy naszą rozmowę przerywały telefony od Zayna. Wszyscy uparcie je ignorowali, aż w końcu na wyświetlaczu telefonu Liama pojawił się imię Nialla. Tym razem kazałam mu odebrać. Właściwie dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że Niall też powinien tu być razem z nami, ale wydarzenia dzisiejszego dnia były tak nieprzewidywalne,  że wcześniej nie przyszło mi to do głowy, szczególnie że początkowo chciałam w sprawę wprowadzić tylko Liama a nie cały zespół. Z drugiej strony całkiem nieźle się złożyło. Niall może zająć Zayna, tak by ten dał nam trochę czasu.

- Niall? – Liam odebrał telefon wymawiając imię blondyna łamiącym się głosem – skarciłam go za to wzrokiem i przewróciłam oczami, pokazując gestem by przełączył rozmowę na głośnik

- Li, co się dzieje? Zayn do mnie wydzwania, spanikowany że nikt z was nie odbiera telefonu! – Niall powiedział lekko poddenerwowany

- Niall, jesteśmy z Liamem i Natalie u Lou. Mamy dość spory problem. W skrócie, okazało się, że Zayn może mieć sprawę w sądzie. Nie będę Cię teraz wprowadzał w szczegóły, ale potrzebujemy żebyś zajął go czymś, tak by nic nie podejrzewał. – odezwał się Harry

- Dlaczego mnie z Wami nie ma? Chyba też jestem częścią zespołu, chyba że jeszcze coś innego mnie ominęło w międzyczasie? – Niall powiedział już wyraźnie wkurzony

- Niall. To nie było zaplanowane spotkanie. Gdyby było, z całą pewnością uczestniczyłbyś w nim. Jak tylko skończymy, zadzwonię do Ciebie i umówimy się. Twoja opinia jest dla mnie równie ważna jak reszty, ale na chwilę obecną ktoś musi trzymać Zayna zdala od tego. Im mniej wiesz, tym większa szansa, że się przy nim wygadasz. Proszę Niall, to naprawdę ważne. Jak tylko Ci wszystko wyjaśnię, zrozumiesz dlaczego – powiedziałam, wykorzystując wiedzę jeszcze ze studiów, z psychologicznych aspektów kontaktów z klientem. Wiedziałam, że Niall musi poczuć się ważny, odpowiedzialny za coś naprawdę istotnego. Miałam nadzieję, że to podziała, tym bardziej że rzeczywiście to wszystko było prawdą.

- W porządku. Zajmę go czymś. Wiem, że po południu umówił się z kimś, więc wtedy my możemy się spotkać – Niall odpowiedział już wyraźnie mniej naburmuszony a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech zwycięstwa.

Liam odłożył swój telefon i spojrzał na wszystkich. Naprawdę się przejmował i nagle poczułam się winna. Może nie powinnam była ich w to wciągać? Może powinnam się tym zając sama, przecież to moja praca, powinnam trzymać ich od tego jak najdalej się da. Z drugiej strony, gdybym trzymała to w tajemnicy, czułabym się jak kłamca, byli mi zbyt bliscy żeby bez mrugnięcia okiem udawać że wszystko jest w porządku, gdy tymczasem decydują się ich losy. 

END OF FLASHBACK

W parku czekałam na Nialla. Gdy tylko wyszłam z mieszkania Lou napisałam mu gdzie i o której mogę się z nim spotkać, pytając czy wtedy już Zayn będzie już zajęty czymś innym. Od razu dostałam potwierdzającą odpowiedź. Udałam się więc do swojego apartamentu, w duchu błagając by nie było w nim Mary. Nie było jej, więc szybko się wykąpałam, ubrałam i tak znalazłam się na ławce. Byłam przed czasem, ale celowo. Kiedyś robiłam to cały czas. Przesiadywałam samotnie, myślałam, wpatrywałam się w przechodniów. Kolejne fakty powoli wdzierały się do mojej świadomości. Jak bardzo zmieniło się moje życie. Wypierałam zmiany, ale one napierały z coraz większą siłą. Już nie byłam samotna, miałam wokół siebie kilka wspaniałych osób. Biorąc pod uwagę moją przeszłość, był to prawie tłum. Rzadziej prowadziłam wewnętrzne dialogi, częściej rozmawiałam z ludźmi, dopiero wtedy zdając sobie sprawę jak wielką może to sprawić ulgę. Nadal wpatrywałam się w przechodniów, ale już nie z wyższością. Teraz widziałam siebie jako jedną z nich i uśmiechałam bo wiedziałam, że pewnie jest ktoś kto obserwuje mnie. Może właśnie  taki jeden uśmiech, otworzy komuś oczy na samego siebie.

przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale mam nienormalną uczelnię i miałam urwanie głowy z różnymi sprawami. Teraz rozdziały powinny być częściej. Btw, zapowiada się ciekawy listopad. 23.11 idę na Muse. W sumie nie lubie ich ostatniej plyty, no ale... jak już jest fajny koncert w tym moim fatalnym mieście to zdecydowanie ide. Rozważam jeszcze pójście na Stinga:) a potem 27.11 Ed Sheeran w Berlinie! <3 U!

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że w końcu dodałaś nowy rozdział! Muszę przyznać, że zaczynałam tracić nadzieję, że w najbliższym czasie pojawi się coś nowego. Ale na moje szczęście ukazał się rozdział 9! :)
    Oczywiście, jest wspaniały (zresztą, który Twój rozdział taki nie był?) i ponownie kłaniam Ci się nisko. Już zapewne Ci to pisałam (a może nie?) ale z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię naszą bohaterkę. Mam nadzieję, że odnajdzie wyjście z labiryntu, który sama stworzyła i dotrze do Lou, który trzyma koniec nitki. Swoją drogą przecudownie ujęłaś to w słowa!
    A co do koncertów... Sama chciałam iść na Muse. Co prawda, nie słucham zachłannie ich muzyki, ale ich lubię. Dodatkowo, w Łodzi nie często odbywa się coś TAKIEGO więc miałam wybrać się razem z koleżankami na Atlas Arenę, ale jakoś w końcu nasze plany się rozmyły. :( No trudno.
    Ale Tobie życzę miłej zabawy! :)

    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo spodobał mi się twój blog ! Połączyłaś ze sobą dwie rzeczy które kocham całą sobą ! Oczywiście One Direction i konie ! Pięknie piszesz ale to jest już oczywiste . Twoje opowiadanie jest naprawde poruszające i pięknie wszystko opisujesz ! A bohaterka jest super ! Z niecierpliwośćą czekam na ciąg dalszy !
    Pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń